niedziela, 26 sierpnia 2012

Cracow & championship

Dziś notka o wypadzie do Krakowa, ale za nim o tym zacznę muszę się pochwalić. Jak już wspominałam byłam z zespołem Zygzak, w którym tańczę na Mistrzostwach Europy Mażoretek. Startowałyśmy w kategorii SHOW czyli taniec z rekwizytem. Zaprezentowałyśmy układ pt. Zachód Słońca. Właśnie jako rekwizyty wykorzystałyśmy wstążki, wachlarze i dłuuuugie rękawy. Taki stres jak wtedy jeszcze mnie nigdy nie dopadł ! Na szczęście wszystko wyszło i zajęłyśmy 3 miejsce w Europie czyli tytuł II v-ce Mistrza Europy. Cudowne uczucie :) Do tej chwili przypominam sobie jak wywołali 6 najlepiej prezentujących się zespołów na scenę. Wszystkie mocno trzymałyśmy się za ręce i powtarzałyśmy, żeby tylko nie zająć 6, 5 ani 4 miejsca. No i tak się stało ! Wszystkie popłakałyśmy się ze szczęścia. Szczególnie ja, bo ja zawsze z byle czego płaczę.. Jechał z nami Pan fotograf i zrobił peeeełno zdjęć, jak je dostanę to Was zasypię. Tutaj link do filmiku z Mistrzostw Polski :



http://www.youtube.com/watch?v=U-l6JAh4xCo


No więc zacznijmy o Krakowie. Wyjechaliśmy w piątek na wieczór, więc jak dojechaliśmy było już ciemno. Zanieśliśmy rzeczy i poszliśmy na miasto. Od centrum mieliśmy jakieś 5 minut drogi. Pochodziliśmy i obejrzeliśmy Kraków nocą. W następny dzień poszliśmy na Kopiec Kościuszki, jak dla mnie nuda. Tym bardziej, że szliśmy tam ok. 50 min. Jakieś muzea itd. Na wieczór znowu na miasto. Ostatniego dnia Wawel, po raz kolejny miasto i niestety do domu. Kraków jest cudowny, w sumie trochę zazdroszczę tym, którzy tam mieszkają ;) Widziałam tam więcej obcokrajowców niż Polaków. To miłe, że ludzie z różnych, czasami nawet bardzo dalekich krajów przyjeżdżają pozwiedzać naszą Polskę ;)





















środa, 22 sierpnia 2012

something about the wonderful Greece.

Wstęp o nowym blogu i innych pierdołkach już jest, a teraz zaczynam pisać normalne notki z normalnymi zdjęciami (chyba). Nadrabiam zaległości, pochwalę się jak cudownie było w Grecji. 


Tak więc wyjechaliśmy 18 lipca rano. Podróż trwała niestety aż 25 godzin. Brzmi przerażająco, ale nie było tak źle. Przebywaliśmy w bardzo rozrywkowym miasteczku Paralia. Na miejscu na szczęście zaraz dostaliśmy klucze do pokoi. Przez te 10 dni mieszkałam z Olą i Czaplą, moimi kochanymi <3 Rozpakowałyśmy się, szybki prysznic i na miasto. Trzeba było poznać okolicę ! Wokół pełno turystów, ale i przystojnych Greków nie brakowało. Wszyscy tacy uprzejmi, mili, nie to co tutaj. Dzień minął szybko, do nocy spędziliśmy czas na mieście. W piątek nareszcie poszliśmy na tą upragnioną plażę. Smażyliśmy się cały dzień. O 23 była zbiórka i szliśmy na dyskotekę. Wbrew pozorom Cocus to bardzo fajna dyskoteka, fajny Dj, muzyka też w porządku, no ale i tak Zorba zatańczona przez Greków przebijała wszystko ! Później jej nas nauczyli i tańczyłam razem z nimi, coś bezcennego. Szczerze mówiąc to weekendu nie pamiętam. Wiem, że na pewno poszliśmy znowu na dyskotekę. Poniedziałek plażing, smażing i te sprawy, a wieczorem na piechotę do Olimpic Beach, miasteczka które było oddalone ok. 4km. od Paralii. Było trochę mniejsze od miejscowości, w której byliśmy, ale również nie brakowało tam turystów i pięknych Greków oraz Serbów i Macedończyków, których poznałyśmy. Spoko kolesie, nie powiem, że nie. Wróciliśmy w nocy, a rano trzeba było bardzo wcześnie wstawać, bo jechaliśmy do Meteorów. Trochę męcząca wycieczka, bo nudna, ale za to widoki były niesamowite. I nareszcie nadeszła wyczekiwana środa czyli rejs na wyspę Skiathos. Uważam, że był to zdecydowanie najlepszy dzień pobytu, nie żałuję, że jechałam. Dużo bym straciła, nawet bardzo dużo. Więc rano o 5 była zbiórka, bo jechaliśmy 2 godziny do portu, z którego wypływał statek Elisabet Cruises ( bardzo polecam tak na przyszłość ) , płynęliśmy ok. 2 godziny, choć w sumie rejs szybko przeleciał, ale to zasługa kapitana :) Chyba nikt nie umie tak zadbać o swoich pasażerów jak Kostas. Wraz z synami uczył nas greckich tańców i śpiewów oraz sam zatańczył prawdziwe Syrtaki. No i częstował każdego oryginalną, grecką Metaxą. Chyba nie było osoby, która odmówiła ;) Spędziliśmy 2 godziny na plaży Koukounaries. O ile się nie mylę to jedna z najlepszych plaż w Europie. Po plażowaniu popłynęliśmy do miasteczka, które nazywało się tak samo jak wyspa czyli Skiathos. Tam zobaczyłam prawdziwą Grecję. Białe domki z niebieskimi okiennicami, wąskie uliczki, klimatyczne knajpki. Tam spędziliśmy równiez ok. 2 godzin. No i zaczął się rejs powrotny, czyli powtórka sprzed kilku godzin: tańce, śpiewy, zabawa. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Do hotelu wróciliśmy ok.22, a o 23.30 znowu dyskoteka. Jak zwykle bawiliśmy się do rana. W czwartek wieczorem pojechaliśmy do większego miasta, a mianowicie Katerini. Wokół same firmowe sklepy i same ogromne przeceny. Kupiłam tam pełno rzeczy i wydałam ok. 30 euro.. No ale raz się żyje ! Piątek luźny, prawie cały czas miasto, a w nocy Cocus i ostatnia zorba zatańczona z Grekami. W sobotę pożegnaliśmy Grecję i wyjechaliśmy na wieczór. kolejne 25 godzin w autobusie i dom. A szkoda.. Za rok tam wracam, nie ma innej opcji !

Teraz 'kilka' zdjęć.